Napisz w punktach plan dekompozycyjny ( w formie równoważników zdania ) mitu o wojnie trojańskiej- na podstawie tekstu z podręcznika ( podrecznik jez … yk polski oblicza epok 1.1 nowa edycja, Dariusz Chemperek, Adam Kalbarczyk, Dariusz Trześniowski ( strona 108-111)
Egzamin maturalny z języka polskiego Poziom podstawowy Część I – rozumienie czytanego tekstu Przeczytaj uważnie tekst, a następnie wykonaj zadania umieszczone pod nim. Odpowiadaj tylko na podstawie tekstu i tylko własnymi słowami– chyba że w zadaniu polecono inaczej. Udzielaj tylu odpowiedzi, o ile jesteśproszona/y. W zadaniach zamkniętych wybierz tylko jedną z zaproponowanych odpowiedzi. ” O patriotyzmie ” 1. Chciałabym zacząć od kilku słów na temat naszej rzeczywistości społecznej i politycznej, która od wieków nie była tak korzystna, gwarantująca na długi okres pokój, względną stabilizację w życiu, a która jednocześnie przez swe nasycenie sporami obracającymi się w wąskim kręgu partykularnych1 interesów, zanikiem szacunku do prawa – sprzyja z jednej strony deprecjacji myślenia politycznego, które traci wszelką wartość zarówno teoretyczną, jak i praktyczną, z drugiej – wzrastaniu obojętności wobec spraw publicznych. 2. W tej rzeczywistości […] zapanował kryzys wyobraźni. Wszystkie ideologie dawno już przebrzmiały i dziś nowych na ogół się boimy, a gdy się pojawiają w jakiejś szczątkowej formie, odrzucamy je ze zrozumiałą nieufnością, doświadczenie nas bowiem nauczyło, że przynoszą tylko klęski. 3. Żyjemy zatem bez celu. Nie wiemy sami, czego chcemy, zamykamy się w kwestiach dotyczących najbliższego podwórka, bez szerszej perspektywy, w życiu powszednim, które, jak wyraził się Charles Taylor2, detronizuje wyższe rodzaje aktywności, a przede wszystkim życie obywatelskie, przesuwając „środek ciężkości dobra do sfery życia codziennego, produkcji dóbr i rodziny”. W rezultacie troska o życie codzienne zaczęła trącić pychą i samolubstwem. A gdy stajemy się coraz bardziej prywatni, sieci społeczne się rozpadają i jednostki czują się samotne i bezradne, narażone na niebezpieczeństwa i pozbawione ochrony. […] Każdy z nas boi się samotności, a jednocześnie chce się od zewnętrznego świata odseparować, odejść od jego spraw. 4. Istnieją jednak oznaki, że ten stan obojętności nie ma akceptacji, że gdzieś w głębi kiełkuje zgoła inne myślenie. Zanim powiem o tym słów parę, zacznę od opisu zjawiska, które się łatwo daje obserwować i na pozór wydaje się bez znaczenia. Patrzę więc na ludzi, najczęściej młodych, ale i w wieku dojrzałym, z przyklejonymi do ucha komórkami w każdym miejscu, na ulicy, w pociągach, korytarzach uczelni, supermarketach itd. Wciąż telefonują i zastanawiam się, po co. Nie jest to już tylko kwestia mody, zachłyśnięcia się nowością techniczną pozwalającą na szybki kontakt. Nie. Przychodzi mi na myśl, że kryje się za tym coś więcej. Przysłuchuję się nieraz tym rozmowom. Co więc słyszę? „Właśnie wszedłem do marketu, czy duży tłok? Nie, nie widzę”. I zaraz następny telefon do kogoś innego: „Wiesz, postanowiłem kupić coś, jestem w markecie. Tak, tak, cześć”. Itd., itd. 5. Kiedy słucham takich rozmów, wciąż zmieniających adresata, zadaję sobie pytanie, czy jakiś sens miała ich treść. Na pewno nie, rozmowa była czysto zdawkowa. Ważna zatem jest nie ona, lecz jedynie komunikacja. Mam więc wrażenie, że interlokutorzy3 pragną być w nieustannym kontakcie, jakby się bali rozstania, choć nie są bynajmniej sobie bliscy, nie należą do jednej rodziny, jak wynika z krótkiej rozmowy, to raczej koledzy, koleżanki, znajomi. Po co więc zamieniają puste słowa? Czyżby czuli lęk przed utratą kontaktu? Czyżby mieli potrzebę nieustannego bycia z innymi, choćby się nic im nie miało do powiedzenia prócz paru słów? 6. Współczesność rodzi pustkę. Pustka domaga się zapełnienia. Zapełniać ją jednak można rozmaicie. Przez wspólną pracę, wspólne lektury, rozmowy, tymczasem na poważne rozmowy nikt nie ma ani chęci, ani czasu. Od rozmowy się odzwyczajamy. Wystarczą komunikaty. Tylko że te komunikaty tworzą tylko iluzję bycia razem. Jest to bowiem „razem”, które nie tworzy żadnej głębszej więzi, jest niemal tak zdawkowe i przelotne jak wypowiadane słowa. To „razem” nie posiada wspólnego celu i nie zawiązuje się na jakiś dłuższy czas. Pozwala nadal trwać w obojętności i podkreślanym przez Taylora samolubstwie. Lecz czy można trwać w lęku przed samotnością, a jednocześnie w lęku przed zaangażowaniem się w społeczne życie? […] 7. Dusza potrzebuje pokoju, pouczał Seneka, powinna zatem znać siebie, wiedzieć, do czego jest zdolna, i być gotowa do poskromienia złudnych pragnień i namiętności, gotowa także do znoszenia cierpień, bolesnych okoliczności i przede wszystkim śmierci. Ten zatem tylko, kto pozna siebie, może znaleźć w sobie siły do walki z przejawami zła. Dla starożytnych ów zwrot ku sobie stawał się obowiązkiem, a zarazem jakby techniką życia. Czynił bowiem każdego świadomym podmiotem stosunków z samym sobą i z innymi, podmiotem myśli i działania, działania racjonalnego i akceptowanego moralnie. 8. Gdybyśmy chcieli iść śladami starożytnych, musielibyśmy przyjąć, że człowiek nie ma prawa się zamknąć, że zamknięcie jest dezercją. Mogliśmy się zresztą przekonać, że społeczeństwo o tym wie, że to „razem” może się napełnić treścią, gdy je ożywi jakaś wspólna wartość, wartość niekłamana, której można zaufać, jakieś wspólne uczucie, uniesienie, takie, jakie żywiło wielu po śmierci Jana Pawła II. I choć uniesienie trwa chwilę i pozostaje bez społecznych konsekwencji, jest znakiem, że społeczność pragnie czegoś więcej, jakiegoś autentycznego celu. 9. Nasza jednak współczesna rzeczywistość ukazuje wyraźnie, że cele są rozproszone, że nieustannie narzucają się nam wybory między różnymi postawami, które nie są i nie muszą być sobie przeciwstawne, często jednak bywają takie. Demokracja jako taka, i w tym tkwi jej wielka wartość, podkreślając wolność i autonomię jednostki, umożliwia snucie różnych koncepcji organizacji wspólnoty ludzkiej, a w konsekwencji prowadzi do dyferencjacji4 w poglądach, a wraz z nimi we wzorach etycznych, czyli w pojmowaniu politycznego etosu. Ale właśnie dlatego kładzie tak wielki nacisk na rozmowę, na dialog, debatę, gdyż tylko na tej drodze powstaje porozumienie. 10. Wydaje mi się jednak, że bez względu na bogactwo politycznych preferencji coś zawsze obowiązuje, jakieś minimum, bez którego społeczny byt mógłby ulec chaosowi. To minimum wyznacza jedno stare słowo: obywatel, greckie polites, łacińskie civis, od którego pochodzi francuskie citoyen, słowo, które od czasów rewolucji francuskiej dominowało w języku polityki, a dziś zostało zupełnie zapomniane. Już się nie pamięta o tym, że obywatel to nie poddany, ale świadomy swego poczucia przynależności do społeczeństwa zamieszkującego terytorium danego państwa. Człowiek wolny i dzielący wolność z innymi natychmiast zobowiązuje się do troski o tych innych, o całość społecznego bytu i jego racjonalne urządzenie. Obywatel na równi z innymi tworzy prawa społeczności i domaga się ich przestrzegania. Wydaje się, że nie są to zadania wielkie, okazuje się, że są niezmiernie trudne i może dlatego mało kto o obywatelskich obowiązkach myśli. […] 11. Wszelkiego typu partykularyzmy narodowe, religijne są źródłami konfliktów. Obywatel partykularyzmy zwalcza. Szanuje tożsamości religijne i narodowe, ale dla niego najważniejsze jest prawo, a nie rasa, religia, narodowość, zwłaszcza gdy przebywa w zbiorowości politycznej pod tym względem nader zróżnicowanej. […] Życie obywatelskie jest czynne i musi być czynne, tego dowodził już Arystoteles. Dziś zaś w państwach demokratycznych, w których kuratela5 władzy centralnej staje się coraz słabsza, obywatel powinien mieć świadomość, że to on sam buduje swój los, ale także wpływa na los całej społeczności. 12. Obywatelstwo ma więc sens nie tylko polityczny, lecz także moralny, uczy bowiem bycia z innymi, uczy bycia razem, nie w tłumie, który się zaraz rozejdzie, lecz w społeczności powiązanej wspólnym działaniem i wzajemnymi zobowiązaniami. Obywatelstwo zrodzone z ideału równości i wolności jest źródłem współpracy, stabilności, bezpieczeństwa osób i dóbr, bezpieczeństwa nieodzownego dla funkcjonowania każdego państwa. 13. Ten moralny sens ma znaczenie dla każdego z nas. Albowiem to w społeczności rodzą się cele, rodzi się także sens naszego „jak być”. Co więcej: obywatelska postawa pozwala rozproszyć dwa ciągle towarzyszące nam i przeciwstawne sobie lęki – lęk przed zaangażowaniem i lęk przed samotnością. W pracy z innymi i dla innych, którą się podejmuje z własnej nieprzymuszonej woli, nikt nie czuje się samotny. Fragment wykładu, który prof. Barbara Skarga wygłosiła podczas inauguracji roku akademickiego 2005/2006 na Uniwersytecie w Białymstoku. Barbara Skarga jest profesorem filozofii w PAN. Urodziła się w 1919 roku w Warszawie, studiowała filozofię na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Była łączniczką AK; w 1944 roku aresztowana przez NKWD i skazana na 11 lat łagru. Do kraju wróciła w 1955 roku. Ukończyła studia filozoficzne; tytuł profesora zwyczajnego otrzymała w 1988 roku. Pisała o Comcie, Bergsonie i pozytywizmie polskim. W 1995 roku została odznaczona Orderem Orła Białego. PRZYPISY: 1 partykularyzm – dbanie wyłącznie o interesy swoje, lokalnej społeczności itp., połączone z brakiem troski o sprawy dotyczące całego społeczeństwa. 2 Charles Taylor – kanadyjski filozof i myśliciel współczesny, autor Hegla, Religii, Źródeł podmiotowości; wykładowca uniwersytecki. 3 interlokutor – osoba rozmawiająca z kimś, rozmówca. 4 dyferencjacja – wyodrębnianie się zróżnicowanych składników z jakiejś całości; różnicowanie się. 5 kuratela – opieka prawna, nadzór ustanowiony przez sąd nad osobą niezdolną do działań prawnych (chorą umysłowo, nieletnią). Zadanie 1. (2 pkt) Jak Barbara Skarga ocenia współczesną rzeczywistość społeczno-polityczną? Przywołaj dwie cechy tej rzeczywistości, które taką ocenę uzasadniają (akapit 1.). Ocena……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Cechy……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 2. (1 pkt) Jakie postawy wobec świata przyjmuje współczesny człowiek? Wymień trzy z nich, odwołując się do akapitów 2. i 3. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 3. (1 pkt) Jaką sprzeczność związaną z egzystencją współczesnego człowieka dostrzega Barbara Skarga (akapit 3.)? …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 4. (1 pkt) Jaką funkcję w toku argumentacyjnym wykładu Barbary Skargi pełni przywołanie fragmentów rozmów telefonicznych? …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 5. (1 pkt) W którym akapicie autorka przedstawia przykłady potwierdzające myśl wyrażoną w zdaniu: Istnieją jednak oznaki, że ten stan obojętności nie ma akceptacji, że gdzieś w głębi kiełkuje zgoła inne myślenie. Akapit ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. Zadanie 6. (1 pkt) Jaka jest różnica w zawartości (treści) i funkcji przekazu między „komunikatem” a „rozmową”? Odpowiedz na podstawie 5. i 6. akapitu. Komunikat Rozmowa Różnica dotycząca treści przekazu Różnica dotycząca funkcji przekazu Zadanie 7. (1 pkt) Akapity 5. i 6. autorka kończy, stawiając pytania. Jaką rolę odgrywa w tekście ten zabieg? ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. Zadanie 8. (1 pkt) Przedstaw trzy warunki istnienia wspólnoty (akapity 6.– 8.). ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 9. (2 pkt) Zdanie z akapitu 4.: Patrzę więc na ludzi, najczęściej młodych, ale i w wieku dojrzałym, z przyklejonymi do ucha komórkami w każdym miejscu, na ulicy, w pociągach, korytarzach uczelni, supermarketach itd., wyraża: A. aprobatę. B. niechęć. C. sympatię. D. dystans. Uzasadnij odpowiedź w kontekście całego akapitu ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 10. (1 pkt) Zacytuj wypowiedzenia, w których autorka sygnalizuje porządkowanie toku swojej wypowiedzi. …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………… Zadanie 11. (1 pkt) W jaki sposób, zdaniem starożytnych, powinien żyć człowiek? Odpowiedz, wymieniając trzy zasady. ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. Zadanie 12. (1 pkt) Na jakie zalety demokracji wskazuje autorka w akapicie 9.? Wymień dwie. ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. Zadanie 13. (1 pkt) Na podstawie tekstu Barbary Skargi wyjaśnij, na czym polega wzajemna zależność pomiędzy życiem społecznym a życiem jednostki. …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. …………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. Zadanie 14. (1 pkt) Na podstawie akapitów 10. i 11. wymień trzy cechy charakteryzujące człowieka – obywatela. ………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. Zadanie 15. (2 pkt) Sformułuj główną myśl wypowiedzi Barbary Skargi (w kontekście akapitów 12. i 13.). ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. ……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………….. Zadanie 16. (2 pkt) Podkreśl trzy cechy, którymi charakteryzuje się tekst Barbary Skargi. a. obecność elementów informacyjnych, analityczno-krytycznych, oceniających, b. autor jest bohaterem przedstawianych zdarzeń, c. refleksyjność, d. lekki i barwny styl, e. cykliczność (tekst jest częścią cyklu publikacji), f. odniesienie do zjawisk artystycznych, g. podmiotowość i subiektywizm, h. styl wynikający z artystycznej funkcji języka.
Pewnego razu Ebenezer po skończonej pracy wrócił do domu. Zaczął się zastanawiać dlaczego wszyscy ludzie się na niego patrzą, nie lubią go. Scrooge nie umiał znalezć odpowiedzi na to pytanie, zaczął więc czytać książkę , po czym zasnął. Starcowi przyśnił się tajemniczy lew , duży ładny zamek i krajobraz lasu.
28 czerwca, 2017 18:39 Wesele – omówienie, analiza, treść, konteksty Wesele to dramat, który powstał w roku 1900, a wystawiony został w 1901. Chronologia w tym przypadku ma znaczenie szczególne. Oto u progu XX wieku Wyspiański stara się odpowiedzieć na trzy ważne pytania: 1. czy Polacy są nowoczesnym narodem, 2. jaką mają świadomość, czyli co myślą na swój temat, co o sobie wiedzą oraz 3. czy ich kultura pomaga im się rozwijać, czy może zamyka ich w ciasnym kręgu schematów, przestarzałych stereotypów i przekonań od dawna nieprzystających do rzeczywistości. Przyznać trzeba, że pytania ważne i dziś też przydałby się tekst, może niejeden nawet, odważnie opisujący Polaków, zwłaszcza w odniesieniu do narodowych mitów, do przeszłości oraz wobec marzeń, oczekiwań i potrzeb. Tak uczynił wszak Wyspiański w „Weselu”. Mamy zatem dwóch bohaterów dramatu: jeden z nich to naród, a drugi to polska kultura. Nierozerwalnie ze sobą powiązani. O tym drugim czasem się zapomina, a i większość omówień dostępnych w Internecie milczy o nim. Proponuję zatem od niego zacząć lekturę i analizę, a dokładnie od DEKORACJI. Drodzy Państwo, Stanisław Wyspiański pełnił rolę reżysera i wystawiał w krakowskim teatrze dramaty, między innymi „Dziady” i „Kordiana”. Miał zatem zwiększoną świadomość tego, jaką rolę odgrywają rekwizyty. Musimy pójść owym tropem i przyjrzeć się, jak autor wypełnił scenę. Zwróćmy uwagę, że w chłopskiej chacie umieszczone zostały elementy związane z różnymi grupami społecznymi i ich życiem. „Święci obrazkowi”, „wieniec dożynkowy” oznaczają kulturę chłopską, „szable złożone na krzyż” mają przywieść skojarzenie z kulturą szlachecką, „świeczniki żydowskie” z kulturą mniejszości, a „stolik empire” i „portret pięknej damy” przywodzą na myśl kulturę inteligencką. Już się robi ciekawie, a to dopiero początek. Nad drzwiami weselnymi i nad drzwiami alkierza wiszą ogromne, jak sam to autor określa, obrazy Matki Boskiej Ostrobramskiej i Matki Boskiej Częstochowskiej. Dlaczego te wizerunki? Dlatego, że to są najważniejsze „Matki Boskie” w naszej tradycji. W inwokacji „Pana Tadeusza” czytamy „Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie”. Częstochowa była najważniejszym ośrodkiem kultu maryjnego w Koronie, a wileńska Ostra Brama na Litwie. Odwołanie do tego podwójnego motywu stanowi przypomnienie długiego i pięknego związku dwu państw, spojonych nie przez podbój, ale dobrowolne porozumienie szerokich elit. Do opisu sceny i dekoracji piszący te słowa jeszcze powróci, ale teraz skieruje Państwa uwagę na fotografię Matejkowskiego Wernyhory i litograficzne odbicie Matejkowskich Racławic. Oba motywy odegrają w dramacie ważną rolę. Oba są symbolami: Racławice – pojednania skonfliktowanych warstw, szlachty i chłopstwa i ich wspólnej walki o niepodległość, Wernyhora – jedności narodu ukraińskiego i polskiego, po części także szlachty w większości polskiej i kozaków w większości ruskich. Obrazy Racławic i Wernyhory to także artystyczne znaki nadziei i bogactwa narodowej tradycji, na której można budować nową, piękną przyszłość. Opis sceny to zapowiedź tego, że w dramacie Polacy nie tylko będą zmuszeni przyjrzeć się krytycznie sami sobie, ale też, że przejrzą się w zwierciadle przeszłości, a kultura narodowa będzie ważnym bohaterem. Większość zjaw, postaci fantastycznych to osoby znaczące dla kultury i historii Polski. Wiele z nich utrwalił na swoich płótnach Matejko, malarz tak ważny, ponieważ to on zbudował nam wyobraźnię historyczną. Podyktował swoją wizję wielu wydarzeń, wizerunki władców czy bohaterów. Rozpisałem się o jednym z bohaterów, teraz pora na drugiego. Inspiracją dla powstania dzieła były niedawne, wobec czasu komponowania dzieła, uroczystości, w których sam artysta uczestniczył. To ślub i wesele młodopolskiego poety, Lucjana Rydla i chłopki, Jadwigi Mikołajczykówny. Autentyczność tych wydarzeń, zachowań, rozmów była dla Wyspiańskiego tak ważna, że domagał się, by na plakatach teatralnych rozwieszanych w Krakowie zapisano nazwiska osób, prawdziwych gości, np. nie „Poeta” tylko „Kazimierz Przerwa Tetmajer”. Wesele Rydla i Mikołajczykówny było czymś niezwykłym i stanowiącym taką pożywkę dla literatury, ponieważ nie zabrakło na nim barwnych postaci i wyrazistych osobowości. Dla nas najważniejsze jest jednak to, że przez dłuższy czas w jednej izbie przebywali ze sobą przedstawiciele warstw, które na co dzień zbyt bliskich relacji ze sobą nie utrzymywały. Dzięki temu z utworu może wyłonić się odpowiedź na pytanie, czy Polacy są narodem nowoczesnym, przekształconym przez dziewiętnastowieczne procesy modernizacji i demokratyzacji, czy może przeciwnie: archaiczne podziały o feudalnych jeszcze korzeniach są wciąż wśród nich żywe. Od pierwszej sceny po ostatnie widać, że zebrani w weselnej chacie goście są wciąż osobno przede wszystkim: chłopami i szlachtą, a nie członkami jednej wspólnoty narodowej. Scena pierwsza ukazuje rozmowę Dziennikarza z Czepcem, a raczej próby nawiązania bardziej wartościowego dialogu ze strony Czepca. Owszem, chłop czyni to może nieporadnie, jego wiedza, erudycja na pewno nie dorównują kompetencjom inteligenta z miasta, zawodowo zajmującego się polityką, ale Dziennikarz nie próbuje ukryć lekkiej pogardy dla chłopa, traktuje go protekcjonalnie, z niezawoalowanym poczuciem wyższości. Co gorsza, wygląda na to, że Dziennikarz wydaje się nie dostrzegać zmian zachodzących na polskiej wsi. Mówi, że świat parafii jest dla chłopa wystarczająco wielki. Słowa te byłyby trafne, ale w odniesieniu do mieszkańców wsi w zaborze rosyjskim. Tak ich przedstawił Reymont w swojej czterotomowej powieści. Wszystko jednak na polskiej wsi zmieniło uwłaszczenie. To była, jak widzimy choćby na przykładzie „Wesela” i „Chłopów”, prawdziwa rewolucja. W zaborze rosyjskim nastąpiła w trakcie powstania styczniowego, w zaborze austriackim kilkanaście lat wcześniej. To dlatego Czepiec i jego sąsiedzi nie tylko potrafili czytać i stać ich było na zakup gazety, ale też uczestniczyli w życiu politycznym, chodzili na zebrania przedwyborcze. Uwłaszczenie otworzyło drogę do ekonomicznej samodzielności, a nawet bogacenia się najuboższej dotąd i najliczniejszej grupy społeczeństwa, dało też impuls do rozwoju. Niezależność od dworu i szlachcica zmuszały do odpowiedzialności, myślenia, planowania. W zaborze rosyjskim te zmiany zaszły później. Czepiec chce być przez Dziennikarza traktowany po partnersku, Dziennikarz wolałby, by polska wieś pozostała niezmieniona. To dziwne, jeśli uwzględnimy fakt, że jednym z zawodowych celów dziennikarzy jest opisywanie rzeczywistości i stawianie trafnych diagnoz. Inteligent odwołuje się do mitu arkadyjskiego, mówi do Czepca słowami Panny XII z Pieśni świętojańskiej o Sobótce, prawie w niezmienionej formie: „Niech na całym świecie wojna byle polska wieś zaciszna byle polska wieś spokojna”. To pierwszy, ale nie ostatni przykład patrzenia panów z miasta na chłopstwo przez pryzmat mitów i legend. W scenie dwudziestej czwartej Gospodarz i Poeta nałożą sobie na polską wieś mit o chłopskim pochodzeniu pierwszej królewskiej dynastii, odwołają się też do modnego wtedy nietzscheanizmu. „Bardzo wiele, wiele z Piasta; Chłop potęga jest i basta” . Tak, potęgą, ale taką, z którą oni ledwo chcą rozmawiać. W scenie pierwszej, krótkiej, ale bardzo znaczącej Czepiec czyni aluzję do lęków zamożniejszej części społeczeństwa, do jej obaw przed buntem, zamieszkami, rewolucją: „Pon się boją we wsi ruchu”. Mówi też, że panowie dużo by już mogli mieć, ale brakuje im woli, zdecydowania. To aluzja do walki o niepodległość, w którą należałoby zaangażować chłopstwo. Czepiec sugeruje zatem, że wieś byłaby gotowa do boju, ale czeka na inicjatywę ze strony szlachty. Przypomina, że „z takich jak my był Głowacki”. Wyjaśnić wypada niezorientowanym, że Bartosz Głowacki był bohaterem spod Racławic i że to już drugie odwołanie w dramacie do tego wydarzenia – symbolu. W historiografii mówi się nawet o micie racławickim, a dlaczego micie? Zaraz wyjaśnimy. O szczególnym miejscu „Wesela” w wielowiekowej refleksji Polaków o sobie, w sporach i namyśle decyduje przeprowadzenie w utworze rozrachunku z narodowymi mitami, między innymi z mitem racławickim. Cóż to za mit? W 1794 roku w trakcie bitwy chłopi walczyli ramię w ramię z regularnym wojskiem przeciwko rosyjskim oddziałom. Bitwę wygrali, szczególnie w jej trakcie zasłużył się jeden z uzbrojonych w kosę chłopów, Bartosz lub inaczej: Wojciech Głowacki. Stojący na czele powstania szczery demokrata, Kościuszko nadał chłopom Uniwersał połaniecki i bardzo chciał poprawić ich sytuację prawno-ekonomiczną. Powstanie jednak upadło. Aż do powstania styczniowego szlacheckie elity wielokrotnie wracały do tzw. kwestii chłopskiej, by zaangażować lud do walki o niepodległość. Nic z tego nie wychodziło. Marzenie, czy też plan nie dochodził do fazy zdecydowanej realizacji. Temat był zresztą podejmowany także przez literatów. Słowacki w „Grobie Agamemnona” życzył sobie: „Niech ku północy z cichej się mogiły podniesie naród i ludy przelęknie, że taki wielki posąg z jednej bryły, a tak hartowny, że w gromach nie pęknie”. Posąg z jednej bryły to poetycka figura, to obraz narodu spoistego, jednorodnego, pozbawionego wewnętrznych podziałów i konfliktów. Zygmunt Krasiński w „Psalmach przyszłości” śmiało dowodził: „Jeden tylko jeden cud, z Szlachtą polską polski Lud”. Mit w okresie pozytywizmu przybrał postać idei solidaryzmu społecznego, zachęcającej młodych wykształconych do wyjazdów na wieś, by pracowali tam na rzecz najbiedniejszych i najuboższych środowisk, ucząc i lecząc za darmo lub za niewielkie wynagrodzenie. Podsumujmy, od bitwy pod Racławicami do 1900 roku minęło ponad sto lat. Stare podziały nie zniknęły, antagonizmy, niechęci, choć skrywane, wychodzą na jaw w postaci arogancji inteligencji, poczucia wyższości lub strachu przed wybuchem agresji ludu, jak stało się to w roku 1846, o czym wspominają Gospodarz i Pan Młody w scenie XXX aktu I. W akcie I wiele zostało przedstawionych rozmów charakteryzujących postaci, pokazujących osobowości i barwy życia społecznego w Galicji okresu Młodej Polski. Radczyni, ceniąca swoją pozycję pani z miasta mówi Kliminie wprost w scenie IV: „Wyście sobie, a my sobie Każden sobie rzepkę skrobie” W scenie XII wychodzą na jaw różnice w obyczaju, mentalności między nowożeńcami wywodzącymi się z różnych środowisk. Pan Młody radzi małżonce, by zdjęła buty, jeśli są za ciasne. Dziewczyna ze wsi wciąż pamięta, że posiadanie butów to symbol wyższego statusu i tańczenie boso na weselu uznane zostałoby za świadectwo nędzy. Pan Młody porównuje swoją żonę do lalki z Sukiennic, co świadczy o dość powierzchownej fascynacji dziewczyną. Związek Rydla i Mikołajczykówny nie był jedynym takim „egzotycznym” małżeństwem. Z chłopką ożenił się Włodzimierz Tetmajer, Gospodarz z „Wesela”, a także sam Wyspiański. Zainteresowanie i uwielbienie dla wsi wśród intelektualnych i artystycznych elit Krakowa nazwano chłopomanią. W scenie XVII Żyd, przypatrujący się trochę z boku Polakom, bardziej krytycznie, kpi sobie z postawy Pana Młodego, sugerując, że bratanie się szlachty z chłopami jest zwykłym kaprysem tych pierwszych, zdarzało się w przeszłości i, tak jak kiedyś, szybko minie. Pan Młody jest dumny ze swojego chłopskiego stroju, ale Żyd nazywa to „narodowym bałamuceniem się”. Złośliwie dodaje: „pan to przecie jutro zruci?” W scenie XIX Pan Młody ukazany został z humorem, autor wyraźnie z niego zakpił, ponieważ bohater chwali się, że chodzenie boso, bez bielizny, z gołą głową sprawiło, że czuje się zdrowszy. Dzisiaj też panuje moda na tzw. zdrowy tryb życia, choć czasem przybiera to formy karykaturalne. Na przełomie XIX i XX wieku już przydarzało się młodym wykształconym z dużych miast. W tej samej scenie wyczytujemy, skąd wzięła się chłopomania. Była swego rodzaju lekarstwem na pułapkę dekadencji. „Żyłem dotąd w takiej cieśni, pośród murów szarej pleśni: wszystko było szare, stare, a tu naraz wszystko młode, znalazłem żywą urodę” W scenie XXII znajdujemy ciekawszy opis dekadencji i próby ucieczki przed nią: „Bóg mi gości pozazdrości Granie miłe, spanie miłe, życie było zbyt zawiłe, miło snami uciec z życia, sen, muzyka, granie, bajka” O walorach artystycznych „Wesela” między innymi przesądza połączenie twardego, czasem bezlitosnego i obnażającego realizmu z atmosferą baśni, snu, złudzenia. Bohaterowie uciekają od ciężaru życia, w artystowskiej atmosferze ulegają iluzjom i dlatego pewnie dane jest im spotkanie się z postaciami fantastycznymi, zjawami z ich snów i marzeń. Znakomite „Wesele” Wyspiańskiego jest nie do pomyślenia bez bogactwa nurtów w sztuce modernizmu. Już w opisie dekoracji, na samym początku widać wpływ impresjonizmu. „Izba wybielona siwo, prawie błękitna, jednym szarawym tonem półbłękitu obejmująca i sprzęty, i ludzi, którzy się przez nią przesuną.” Przypominam, że impresjoniści wykorzystywali w sztuce wpływ światła na kolory oraz oddziaływanie jednej barwy na inne. Wracając do gawędzenia Pana Młodego, to wydaje się, że przedstawienie jego widzenia rzeczywistości także pozostaje pod wpływem impresjonizmu. Wszystko bowiem, co widzi, jest przepuszczone przez filtr jego świadomości, zmienione, przesycone nastrojami, tak jak było to właśnie z fragmentami świata na płótnach impresjonistów. Ale, ale, którą my teraz będziemy mieli scenę? Dwudziestą czwartą? To już? A zatem wesele trwa i panowie już nie raz na pewno zdążyli zajrzeć do kieliszków. Świetnie przedstawił to Wyspiański w rozmowie Gospodarza z Poetą. Widać po swobodzie w mówieniu i daleko idącym w przyzwoleniu uczestników dialogu dla niekonsekwencji, a nawet absurdu. Kazimierz Przerwa Tetmajer, którego w osobie Poety ukazał autor, to artysta najmocniej kojarzący się z pesymizmem, kryzysem wartości, poczuciem bezsensu istnienia, z dekadencją. Uczniowie poznają w szkole jego wiersze „Koniec wieku XIX”, „Nie wierzę w nic”, „Hymn do Nirwany”. Tetmajer mniej więcej w czasie opisywanych w dramacie wydarzeń chciał napisać tekst przełamujący ten stan buntu, niewiary, apatii. Na bohatera wybrał rycerza symbolizującego fizyczne i duchowe siły narodu, Zawiszę Czarnego. To był ktoś nadający się znakomicie na główną postać dzieła o tematyce narodowej, patriotycznej. Jakież znakomite poczucie humoru miał Wyspiański, który w usta Poety wkłada słowa: „Taki mi się snuje dramat, Groźny, szumny posuwisty (…) Bohater w zbrojej, skalisty, ktoś, jakoby złom granitu, rycerz z czoła, ktoś ze szczytu (…) przy tym historia wesoła, a ogromnie przez to smutna.” Wesoła i przez to smutna? Wyspiański daje nam do zrozumienia: no tak, jeśli Kazio będzie chciał napisać na wesoło, to mu i tak smutno wyjdzie. Autor żartuje z kolegi po piórze i wyraża przekonanie, że twórczość Tetmajera i może cała nawet młodopolska poezja są tak przesiąknięte dekadencją i pesymizmem, że wszelkie próby zmiany tego spalą na panewce. Scena dwudziesta czwarta zawiera znakomity, krytyczny – dodajmy, komentarz do polskiej poezji narodowej. Ze swobodą typową dla ludzi po kilku godzinach uczestniczenia w imprezie Gospodarz wyrzuca z siebie to, co niejeden uczeń chętnie wypaliłby wprost swojemu nauczycielowi. „Dramatyczne, bardzo pięknie – u nas wszystko dramatyczne, w wielkiej skali niebotyczne – a jak taki heros jęknie, to po całej Polsce jęczy, to po wszystkich borach szumi, to po wszystkich łąkach brzęczy, ale kto tam to zrozumi.” Prawda, że piękny komentarz do wielkiej literatury romantycznej? Dramatyczne, w wielkiej skali, niebotyczne, ale kto tam to zrozumie. Jak z Improwizacją w Dziadach. Poeta jednak niezrażony, jakby w ogóle nie słyszał głosu Gospodarza, snuje swoją opowieść o planowanym dramacie. Na koniec obaj panowie porównują polskiego chłopa do królów Piastów, co jest nawiązaniem do legendy o chłopskim pochodzeniu dynastii. Legenda, mit, ale czy któryś z tych dżentelmenów widział kiedyś króla Piasta? Przecież nie, ale nie zrażają się tym i zapewniają wzajemnie o godności, powadze mieszkańców wsi przy każdej zgoła czynności przez nich wykonywanej. To omówienie jednym wyda się za długie, innym niewyczerpujące. Kończąc rozprawę z aktem I, wypada wspomnieć o przechwałkach Czepca, jak to kogoś dzielnie poturbował na zebraniu i, jak to prostodusznie zapewnia w scenie pierwszej zresztą, że „My tu cytomy gazety i syćko wiemy”. Pięknie by to było, gdyby czytanie gazet prowadziło do pełni poznania. Chłopi zatem, mimo swej chęci uczestniczenia w publicznym życiu, są nieco naiwni, porywczy i zdecydowanie nie zawsze rozsądni. W akcie pierwszym świetnie sportretowano Żyda, jego córkę, intelektualistkę, księdza odnajmującego Żydowi prawo do sprzedaży alkoholu, które w Austro-Węgrzech miało właśnie duchowieństwo. Jasiek odkrywa swoje marzenie o pańskim dworze i złocie, które rzuci ludziom w oczy. „Zdobęde se pański dwór, wywleke se złoty wór: złoty wór wysypie ludziskom przed ślipie: nakupie se pawich piór!” W atmosferze poezji tonie Rachela, która „chce poetyczności”, „Chcę poetyczności dla was i chcę ją rozdmuchać; zaproście tu na Wesele wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy, pioruny, brzęczenia, śpiewy… POETA I chochoła! RACHEL Już pan wierzy?! Już to pana zajęło: słoma, zwiędła róża, noc, ta nadprzyrodzona Moc. POETA Może być weselna feta na wielką skalę!” (…) Chwilę dalej Poeta do Panny Młodej: „Ty dzisiaj jesteś szczęśliwą, panno młoda – zaproś gości tych, którym gdzie złe wciórności dopiekają – którym źle – których bieda, Piekło dręczy, których duch się strachem męczy, a do wyzwoleństwa się rwie.” I tak to duchy, niczym kiedyś w II części Dziadów, zostały przywołane. Warto przeczytać. Proszę Państwa, akt drugi. Zaczyna się od spostrzeżenia Gospodyni, że to już północ i trzeba kłaść spać dzieci. Północ to godzina duchów i zjaw. Otóż właśnie ich pochód zobaczymy w tym akcie nawiązującym tak pięknie do polskiego dramatu romantycznego, w którym na jednym planie występował świat rzeczywisty i nierzeczywisty. Pochód otwiera Chochoł zapowiadający, że przyjdzie „co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach”. W owym czasie w Wiedniu pracował już doktor Freud, który stworzył całą teorię snów jako projekcji ukrytych w podświadomości treści, przed którymi ludzie bronią się i do których nie przyznają. Freud korzystał z literatury, literatura zaczęła korzystać z dorobku Freuda. Bohaterowie rzeczywiści zetkną się zatem w akcie drugim ze swoimi alter ego, z upostaciowanymi lękami lub marzeniami. Tematyka narodowa zyskuje tu dzięki faktowi, że zjawy w większości są mocno zakorzenione w historii i kulturze. Widmo i Marysia Pierwszą parę stanowią byli narzeczeni. Widmo to duch nieżyjącego artysty. Przychodzi do dawnej ukochanej. Widzimy mocne nawiązanie do „Dziadów części II”, do „Romantyczności”. Stańczyk i Dziennikarz Stańczyk to postać spopularyzowana przez Matejkę, uwieczniona na płótnach: „Zawieszenie dzwonu Zygmunta”, „Hołd pruski”, „Stańczyk na dworze królowej Bony po utracie Smoleńska”. Tradycja przeniosła pamięć o błaźnie ostatnich Jagiellonów jako o człowieku arcymądrym i przewidującym. Mistrz Jan też go tak malował. Jeśli w „Królu Learze” Szekspira błazen też okazuje się mieć więcej życiowej mądrości od sędziwego władcy, sądzić należy, że trefnisie mieli za zadanie nie tylko rozbawiać władców, ale też mówić im czasem najmniej przyjemne prawdy. Byli błaznami, nikt się z nimi nie liczył, ich status był niski, a przecież wokół tronu rosło kłębowisko intryg, trwała gra interesów. Komu król mógł ufać? Czasem właśnie błaznowi najwięcej. Dlaczego Stańczyk odwiedza Dziennikarza? Dziennikarz, którego pierwowzorem był Rudolf Starzewski, należał do stronnictwa Stańczyków. Tworzyli je historycy, politycy, publicyści, publikujący artykuły pod wspólnym tytułem „Teka Stańczyka”. Właśnie tę postać wybrali na patrona, traktując go jako symbol politycznej mądrości. Stańczycy stworzyli krakowską szkołę historyczną. Głosili pogląd, że Polacy sami doprowadzili do rozbiorów, gubiąc już w XVII wieku instynkt państwowotwórczy. Gdy inne państwa szły w kierunku monarchii scentralizowanej, polska demokracja szlachecka osuwała się w stronę anarchii. Powstania narodowe uważali za dalszy ciąg polskiej skłonności do chaosu i nieporządku. Zalecali trójlojalizm, czyli radzili, by Polacy byli lojalnymi obywatelami państw zaborczych i uczyli się w ten sposób funkcjonowania w państwie, zanim sami spróbują swoje odbudować. Można rzec, że program ten miał sens i sprawdzać się mógł znakomicie w Austro-Węgrzech, gdzie Polacy cieszyli się pełnią praw, uczestniczyli w zarządzaniu państwem, mogli celebrować narodowe święta, pisać, mówić po polsku o sprawach polskich. W innych zaborach już takie łatwe to nie było, choć warto przypomnieć, że Polacy zasiadali w parlamencie nie tylko w Wiedniu, ale też w Berlinie a po 1906 roku nawet w rosyjskiej dumie. Czego chce Stańczyk od Dziennikarza? Kpi sobie z posępnego tonu publicystyki intelektualisty. Zarzuca mu utrwalanie w młodych pokoleniach niewiary we własne siły, poczucia winy za grzechy niepopełnione przez nich. Poeta i Rycerz Spełniło się życzenie Poety wypowiedziane w akcie pierwszym. Spotyka charyzmatycznego bohatera, obdarzonego nietzscheańską mocą Zawiszę Czarnego. Rycerz niesie mu siłę, chce natchnąć potęgą, dodać odwagi, opowiada o Grunwaldzie, dziele olbrzymów. Poeta jest wylękniony i w prześwicie przyłbicy widzi tylko pustkę, mrok i ciemność. Spotkanie to jednoznacznie wskazuje, że Poeta nie potrafi uwolnić się od zniewalającej słabości, pesymizmu, trwogi. Pan Młody i Hetman Hetman Branicki to symbol najgorszych tradycji szlachecko-magnackich, zdrajca, współtwórca konfederacji targowickiej umożliwiającej carycy obalenie Konstytucji 3 maja. Kpi sobie z Pana Młodego, że ten wziął sobie „chamską dziewkę”, „chamską” czyli, jak to wtedy rozumiano, prostą, pochodząca z ludu. Hetman nie żałuje swoich związków z Moskwą, biedniejszymi rodakami gardzi. Opis tej zjawy nasuwa skojarzenia z postacią dziedzica z drugiej części Dziadów i doktora Becu z III części tegoż dramatu. Ukazanie się Hetmana Panu Młodemu sugeruje, że ten drugi nie wyrzekł się do końca wad całej szlachty, gdzieś w głębi ducha drzemie u niego poczucie wyższości. Postać Hetmana ma przypomnieć, kto odpowiada za upadek państwa. Dziad i Upiór Upiór to Szela, przywódca galicyjskiej rabacji w roku 1846. Mówi, że był ojcom gości weselnych katem, a teraz jest swatem. Chce obmyć się z krwi, uwolnić od ciężaru zbrodni. Nie widać jednak, by poczuwał się do winy, nie zdradza oznak skruchy, żalu. Zbyt łatwo chciałby wejść do sali weselnej. Tak zatem każda grupa społeczna ma coś na sumieniu, a solidnego rachunku win, odpowiedzialności za zło nie ma. W pierwszym akcie Dziad w XXVI scenie przyznaje, że był „blisko” rzezi, widział ją na własne oczy. Może nawet w niej uczestniczył. Trochę złowrogo zabrzmiały jego słowa pod koniec tej sceny o wnuku Ojca, który będzie panem. Dziad nie podziela radości Ojca, który cieszy się, że wszyscy razem dobrze się bawią, ci z miasta i ci ze wsi. Dla Dziada dzieci Panny Młodej będą „panami”, czyli szlachtą. Nie tylko zatem warstwa wyższa przywiązana jest do podziałów. Dotyczy to też niektórych z niższej grupy. Spotkania Dziada z Upiorem oraz Pana Młodego z Hetmanem dowodzą, jak bardzo przeszłość ciąży na teraźniejszości. Gospodarz i Wernyhora Wernyhora to legendarny lirnik ukraiński, który przepowiadał rzekomo upadek Rzeczpospolitej oraz pojednanie między Polakami i Ukraińcami, szlachtą i chłopstwem i wspólną walkę przeciwko Rosji. Warto tytułem wyjaśnienia przypomnieć, że na Ukrainie większość szlachty to byli Polacy lub Rusini spolonizowani, natomiast większość chłopów Kozacy, czyli Ukraińcy, jak dzisiaj byśmy to powiedzieli. Wernyhora przychodzi do Gospodarza, który był szlachcicem. Rozumiemy, dlaczego chce rozmawiać z przedstawicielem grupy pełniącej przywódczą, kierowniczą rolę. Używa słów: „Panie Włodzimierzu (…) pomówimy o Przymierzu”. Przymierze należy tu rozumieć jako pojednanie. Wernyhora wręcza Gospodarzowi, którego pierwowzorem był Włodzimierz Tetmajer, jako się już rzekło, szlachcic mieszkający na wsi, złoty róg, symbol zwycięstwa, narodowej siły, wielkiej przyszłości, przebudzenia. Dlaczego tyle propozycji rozumienia tego symbolu? Symbol był bowiem tropem wielowarstwowym, wieloznaczeniowym i podlegającym wielokrotnej interpretacji. Tajemniczy przybysz nakazuje rozmówcy zwołać stany na sejm w Warszawie, rozesłać wici i zebrać pod kościołem chłopów. Rozsyłanie wici oznaczało kiedyś wzywanie rycerstwa do walki. Gospodarz nie dmie sam w złoty róg, przekazuje go Jaśkowi. Nie wywiązuje się z zadania, lekceważy je. Z większą starannością zajmuje się złotą podkową, którą zgubił koń lirnika. Gospodyni uważa, że Wernyhora mógł być zjawą z piekła. To motyw podobny do kilku Szekspirowskich ujęć motywu zjawy. Banko z „Makbeta” też przypuszczał, że wiedźmy mają diabelski rodowód, a Hamlet podejrzewał, że duch jego ojca mógł być wytworem piekła. Gospodarz, dając róg Jaśkowi, mówi „nie zgub, bo róg złoty, bo go zseła Jasny Bóg”. A to już koniec aktu II GOSPODARZ „Orły, kosy, szable, godła, pany, chłopy, chłopy, pany: cały świat zaczarowany, wszystko była maska podła: chłopy, pany, pany, chłopy, szable, godła, herby, kosy, aż na głowie wstają włosy, wszystko była podła maska farbiona – jak do obrazka: cały świat zaczarowany.” W 1937 roku Witold Gombrowicz opublikuje „Ferdydurke”, tekst o maskach, stereotypach, schematach myślowych i formach. Myślę, że wiele zawdzięcza Wyspiańskiemu, ale o tym gdzie indziej. Akt trzeci Pamiętać należy, że „Wesele” zawiera wiele materiału będącego znakomitą społeczną satyrą. Wśród inteligencji krakowskiej osobną grupę stanowiła cyganeria artystyczna. Tu reprezentują ją Nos. NOS Piję, piję, bo ja muszę, bo jak piję, to mnie kłuje; wtedy w piersi serce czuję, strasznie wiele odgaduję: tak po polsku coś miarkuję – – szumi las, huczy las: has, has, has. Chopin gdyby jeszcze żył, toby pił – has, has, has, szumi las, huczy las. POETA Połóżże się na kanapie, jak się wyśpisz, pójdziesz w tan. NOS Tańcowałem z Morawianką, nikt jej nie chciał w taniec brać, przecie mnie na litość stać: ona chłopka, a ja pan, xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx W akcie trzecim pogłębiona jest charakterystyka dwu warstw. Inteligencję ogarnia apatia. Warstwa wyższa wywodząca się ze szlachty nie chce pełnić roli przywódczej, nie chce brać za nic odpowiedzialności. MARYNA No ale któż ten ton tak wysoki uciągnie? Tam poza mną, jak stałam przy skrzypaku – wysłuchałam: mówili o Polsce chłopi i mówili wcale rozsądnie i szczerze: że tego, tamtego trzeba bić, że się nie trzeba dać, że trzeba jakoś żyć, że dłużej tak nie może trwać, i, wie pan – jakoś temu wierzę, że to było rozsądnie i szczerze. POETA Że jakby przyszło do czego… MARYNA Kiedy!- POETA Bo po co się to ciągle skarżyć biedy: po co myśleć. MARYNA Rzeczywiście, po co – xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Autor konsekwentnie przygotowuje nas do sceny finałowej z dominującym motywem snu. Pojawia się on tu wielokrotnie w odniesieniu do różnych bohaterów. CZEPIEC A spieszy mi sie z robotą, juzem sie wycniół ze spania i jestem gotów, i czekam dalszego rozkazowania, a pon sie nie wycniół i śpi. GOSPODARZ A wam co się z kosą śni – – ?! Czepiec jakby trochę traci cierpliwość: PAN MŁODY (ku oknu) Na liściach skry. Opalowa rosa spływa; przesiewa się w dyjamentach z drzew, jak wiszar w skalnych pętach. – Cud! CZEPIEC Pon ino widzisz pchły, pchły, świecidła, rosę, ćmy, a nie chcesz znać, co som my: że w nas dnieje, dusa świci, że zarucko kur zapieje, że na nas czekają w mieście, że nas tu jest ze dwiedzieście z kosom, cepem, żelaziwem i że to, to nie som sny. POETA Co on mówi- A to dziwne, bo mi się to dziś marzyło: jako dramat, jako sen. xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Sen Panny Młodej. Motyw snu w dramacie występuje często, tu się powtarzam. Polska gdzieś zawsze znajduje się między dobrem i złem, jak w Dziadach części III, między diabłami i aniołami. Mickiewicz utrwalił połączenie wartości religijnych z patriotyzmem. Wyspiański nawiązuje do tego, ale z lekkim dystansem, by ostatecznie, jak z innymi mitami narodowymi, w finale się rozliczyć. Polska, ponad to co powiedzieliśmy wyżej, jest też między jawą i snem. PANNA MŁODA Od tańcenia takem osłabła… Śniło mi się, że siadam do karety, a oczy mi sie kleją – o rety. – Śniło mi się, że siedze w karecie i pytam sie, bo mnie wiezą przez lasy, przez jakiesi murowane miasta – – “a gdziez mnie, biesy, wieziecie?” a oni mówią: “do Polski” – A kaz tyz ta Polska, a kaz ta” Pon wiedzą POETA Po całym świecie możesz szukać Polski, panno młoda, i nigdzie jej nie najdziecie. PANNA MŁODA To może i szukać szkoda. POETA A jest jedna mała klatka – o, niech tak Jagusia przymknie rękę pod pierś. PANNA MŁODA To zakładka gorseta, zeszyta troche przyciaśnie. POETA – – – A tam puka? PANNA MŁODA I cóz za tako nauka? Serce – ! – ? POETA A to Polska właśnie. Panom z miasta, choć nazbyt „bujają w obłokach”, też zdarzy się coś pięknego powiedzieć: „a to Polska właśnie” jest jednym z bardziej popularnych cytatów z dramatu. Jedno z wydawnictw wykorzystało go nawet jako nazwę dla całej serii publikacji. xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx Gdy zbiorą się już nad ranem weselni goście, Gospodarz przypomni sobie szczególnego przybysza, który odwiedził go w nocy. Proszę zwrócić uwagę na nietzscheański motyw siły, mocy woli. GOSPODARZ „Oblatywał nocą dwory, był spokojny, dziwnie silny, dawał mi rozkazy, hasła, a był w sprawach takich pilny, nic w nim Siła, Moc nie gasła. Spieszył się, wyleciał zara, miał objechać liczne dwory i miał wrócić do tej pory.” W krótkich słowach znakomicie charakteryzuje tę sytuację autor. Czy coś albo ktoś może być jednocześnie widmem, duchem, marą i prawdą? Przecież to oksymoron. GOSPODARZ „Cicho – świta, świta, zorze! Prawie widno – to On – Boże! On, On – cicho – Wernyhora. – W pokłon głowy, prawda żywa, Widmo, Duch, Mara prawdziwa.” A to poniżej smutne, przerażające i śmieszne. Polacy zamiast myśleć odpowiedzialnie, poważnie o przyszłości wolą zamknąć się w świecie mitów i wyobrażać sobie, że same niebiosa wezmą się za zarządzanie naszym losem. To Matka Boska, na tron polski wyniesiona przecież przez Jana Kazimierza w czasach potopu szwedzkiego, zasiadła teraz na Wawelu i pisze manifest do narodu. Wernyhora z kolei, jakby jego mocy nadprzyrodzonych było mało, ma w swej asyście Archanioła. GOSPODARZ – – – – – – – – – – – – – – – – „Słuchajcie, kochani, dzieci – ażeby to była prawda: że Wernyhora tam leci z Aniołem, Archaniołem na czele; że tej nocy, gdy my przy muzyce, przy weselu, gdy my w tańcowaniu. tam, kędyś, stało się tak wiele: że Kraków ogniami płonie, a MATKA BOŻA w koronie, na Wawelskim zamkowym tronie siedząca, manifest pisze: skrypt, co przez cały kraj poleci i tysiące obudzi i wznieci. – Słuchajcie, serce mi dysze, ażeby to prawda była: że Wernyhora tam leci, a za nim tabunem konie!” Wyspiański jest bezlitosny: Polacy myślą w oderwaniu od rzeczywistości, nie kierują mądrze, a nawet choćby świadomie, swoimi losami. Wolą kultywować mity, wierzyć, że wszystko ułoży się samo, ponieważ są w szczególnej opiece Matki Boskiej. Pamiętacie obrazy Matek Boskich z dekoracji, opisu wyglądu sceny z początku? Popatrzcie, proszę, jak wszystko jest w tym utworze przemyślane i konsekwentne. FINAŁ Przyjeżdża Kuba bez złotego rogu, zastaje wszystkich uśpionych i tańczących do muzyki Chochoła. Ten każe drużbie rozbroić tańczących, powyjmować kosy z rąk, odpasać szable, strzepnąć proch z pistoletów. Nakazuje też zakreślić koło na podłodze i każdemu z tańczących na czole. Koło to symbol zamknięcia, ruchu pozornego, ponieważ nie prowadzi do zmiany. Chochoł to także symbol. Nie ma zatem prostego jednoznacznego jego odczytania. Dla mnie najbliższym jest to, które wiąże Chochoła z mitologią narodową, z kulturą młodopolską, a może nawet całą dziewiętnastowieczną polską literatura i sztuką, które zamiast pomagać Polakom rozwijać się, zamykają ich w ciasnym kręgu schematów, stereotypów, czy masek. Goście weselni reprezentują cały naród, który jest podzielony i niezdolny do działania. Chłopi mają w sobie wolę walki, ale są w swoich wysiłkach chaotyczni, naiwni, niezorganizowani, inteligenci nie nadają się do kierowania czymkolwiek, nie tworzą wizji, planów, programów, żyją albo mirażami, albo przeszłością. Jasiek może i by ich wybudził, ale nie ma złotego rogu, który zgubił, pochylając się za czapką z piór. Znaczenie złotego rogu omówiono wyżej, czapka z piór symbolizuje przepych, próżność, fanfaronadę, zamiłowanie do zewnętrznych oznak bogactwa, co tak charakterystyczne dla ludzi z nizin dorabiających się majątku. Wymowa „Wesela” jest jeszcze mocniejsza w kontekście tego, co działo się wokół Polski w owym czasie. Rosja powoli się modernizowała i rosła w siłę. Jej elity naprawdę się europeizowały, zdołały wydać z siebie już Fiodora Dostojewskiego, Iwana Turgieniewa, Piotra Czajkowskiego, Lwa Tołstoja, Mikołaja Gogola i Antoniego Czechowa. Większość ich dzieł należy do światowej klasyki. Prusy zjednoczyły pod swym przewodnictwem Niemcy, tworząc największy obok angielskiego przemysłowy potencjał produkcji. Austro-Węgry wciąż były jedną z największych potęg Europy i nic nie zapowiadało ich kresu. „Wesele” uważam za dzieło ważniejsze nawet od największych utworów Mickiewicza. Podsumowuje cały wiek dziewiętnastowiecznej kultury i historii polskiej. Sięga głębiej do przeszłości, bijąc w narodowe mity, korzeniami tkwiące w średniowieczu. Ma przy tym wiele uroku i czaru. Dowcip Wyspiańskiego jest błyskotliwy, satyra ostra, portrety osób wyraziste i pełne czaru, język przebogaty. Poezja łączy się z prostotą i lakonicznością, metaforyczne obrazy z językiem ludzi mówiących gwarą, ale celnie i dosadnie. Jeśli masz ochotę wesprzeć finansowo działanie tego serwisu, przyczynić się do jego rozwoju, możesz dokonać wpłaty/przelewu na konto firmy: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz. Nr: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY Wyświetlenia: 90 437 Kategoria: Uncategorized
Teraz, gdy mord już się dokonał, nie mogła zrozumieć swoich motywacji, pchających ją do czynu jeszcze dziesięć minut temu. Nie rozumiała sama siebie. Na twarzy Aliny zastygł grymas pełen niezrozumienia i strachu, a pod jej ciałem szybko rozrastała się kałuża krwi, której wilgotna ziemia nie nadążała przyjmować w siebie.
Jak zwykle noc przyszła za późnoI znów włóczę się jak piesTylko, że żadno z tych znajomych miejscNie pamięta, już mnieOno już zaczęło, swoim życiem żyćChowając w pamięciMarzenia ludzi takich jak ja i ty,A więc postoje chwilę i popatrzę,Jak czas bez zastanowieniaDo przodu pcha nas...Ludzi, w których tylko czasami się budziPotrzeba marzeń i snówLudzie, w których od czasu do czasu się budzi,Dawno zatracona cząstka sercaCo pcha, tych ludzi do miejsca, gdzie się zbudziIch wiara w to że życie to i jawa i zwykle sen odszedł nieproszonyI znów jak bezpański piesZaglądam w tamte rejonyGdzie kiedyś zostawiłam cząstkę sercaTylko, że te moje znajome miejscaNie poznają mnie, nie wiedzą żeWięcej jest ludzi takich jak jaKtórzy stoją i patrzą,Jak bez zastanowieniaDo przodu pcha czas...Ludzi, w których tylko czasami się budziPotrzeba marzeń i snówLudzie, w których od czasu do czasu się budzi,Dawno zatracona cząstka sercaCo pcha, tych ludzi do miejsca, gdzie się zbudziIch wiara w to że życie to i jawa i zwykle senOdszedł nieproszonyA noc nie chce,Trochę za szybko przyjśćDziś pod niebo wzbijają się milionyMarzeń, które bez namysłuI zdania ludzi do przodu pcha czas...Ludzi, w których tylko czasami się budziPotrzeba marzeń i snówLudzie, w których od czasu do czasu się budzi,Dawno zatracona cząstka sercaCo pcha, tych ludzi do miejsca, gdzie się zbudziIch wiara w to że życie to i jawa i sen.
Dany fragment rozumiem poprzez sposób napisania go. Słowo "Serce" oznacza, że dziewczyna mówi do chłopaka lun na odwrót. To takie miłe określenie. Natomiast "chodźmy na chwilę" oznacza: aby dana para poszła razem w jakiekolwiek miejsce, by coś wykonać, np.: pocałunek, czy coś w tym stylu. Liczę na naj!
Opowiadanie ,, Dzień na zamku " Dziś gdy wstawałam rano, usłyszałam jakieś wrzaski za oknem, pomyślałam że to pies sąsiada złapał listonosza, lecz to nie było to, wychyliłam się by zobaczyć lecz nic tam nie było. Zbiegłam po schodach, że zapomniałam z wrażenia kurtki, gdy wybiegłam zobaczyłam na furtce słowika, zaczął ćwierkać tak pięknie, że się zamyśliłam aż po chmury. Jakiś czas stałam, a słowik nagle się zatrzymał, usiadł mi na ramieniu i świergotał tak jak by mi chciał coś powiedzieć. Zszedł mi z ramienia i leciał powoli po niebie, szłam za nim niechętnie. Słowik zaprowadził mnie do jakiegoś lasu, spoglądałam na Słowika a on odleciał, zostałam całkiem sama w głębi ciemnego i ponurego lasu. Nie wiedziałam co robić, naglę usłyszałam jakiś szelest w krzakach, nogi zrobiły mi się jak z waty, myślałam że to mój koniec, ale... Z krzaków wyłoniła się dziewczynka o imieniu Kasia, była bardzo szczupła, włosy miała wyblakłe w kolorze rudym. Podeszłam do niej i spytałam. - Cześć, wiesz jak można się wydostać z tego lasu ?Dziewczynka w rudych wyblakłych włosach rzekła:- Niestety nie, ale wiem jak dojść do zamku A zaprowadzisz mnie tam ?- Tak, szły do zamku Woliń, w trakcie rozmawiały jak się dostały do ciężkim zmęczeniu dotarły do zamku, niestety tylko Oliwia poszła do zamku, Kasia poszła w kierunku północy, dziewczynki się pożegnały, i podziękowały za pomoc. Zamek Woliń był bardzo opuszczony nikt w nim nie mieszkał, leżały tylko zwłoki i zbroje w krwi, wyglądało jak po przetoczonej walce. Nie chciałam tam wchodzić lecz nie wiedziałam jak wrócić do domu więc szłam korytarzami, weszłam do jednej z komnat gdzie była sypialnia, zdrzemnęłam się tam aż do następnego dnia. Przebudziłam się, otworzyłam oczy i ujrzałam jakiegoś faceta który nad moją twarzą wzdychał, zaczęłam krzyczeć i się wydzierać, lecz facet mnie uspokoił. Spytałam jak miał na Jak masz na imię ?- Ja jestem Władysław, a ty,czemu tu jesteś ?- Zgubiłam A skąd pochodzisz?- Z Wiem gdzie to jest, chodź odprowadzę Dziękuję. Oliwia doszła do domu, i wszystko opowiedziała rodzicom, i podziękowała długo to pisałam, liczę na najlepszą odpowiedź ;) Ps. n ie zapomnij o akapitach.
Zagrał swoją muzykę i tak przekonał zmarłych. Kiedy dotarł do Hadesa, okazało się, że Hades przywrócił życie Eurydyce. Jednak, jeśli Orfeusz będzie patrzył na nią za wcześnie, wróci do otchłani. Orfeusz i Eurydyka wrócili do gór. Orfeusz był bardzo ostrożny i nie patrzył na Eurydykę aż do momentu, gdy dotarli do domu.
Zadanie asiajestfajnanapisz opowiadanie pod tytułem ,,serce choćby na chwilę'' Na jutro pomóżcie WeźniepytajMnie123 "Serce choćby na chwilę" Wstaje kolejny piękny dzień w mieście Kraków znanego z pięknych zabytków i rzeki Wisły. Rita właśnie szykuje się do szkoły, po czym wychodzi z domu dziecka i ze smutkiem idzie koło swojej Gdyby, ktoś mnie pokochał- rozmyślała- Miałabym normalną rodzinę, dom...- rozmarzając się zapomniała o smutkach. Poczuła że ma rodzinę która ją kocha i rodziców którzy w nią wierzą. Nie myślała już o tym że mieszka w domu dziecka, ani o tym jak źle się czuje, ani o tym że musi iść do szkoły... Lecz nagle jej poczucie że, ktoś ją kocha zniknęło, bo pani Jadzia wyrwała ją z rozmarzenia. o 20:39
Jednak nie jedyne. Zawsze marzyłam również, aby pojechać na wakacje do Włoch. W ostatnie wakacje to marzenie się spełniło.Zobacz 1 odpowiedź na zadanie: napisz opowiadanie pod tytułem ,,serce choćby na chwilę'' Na jutro pomóżcieWitam chciałabym zaprezentować wam utwór pod tytułem ,,Marzenia Do Spełnienia''.
Patrząc mu prosto w oczy zapytała: – A ty, Zygmuncie, czy nie jesteś idealistą? On! ależ naturalnie! Uważa się on za idealistę i nie przypuszcza nawet, by go ktokolwiek o materialistyczne zasady albo dążności mógł podejrzewać. Ale w tym właśnie tkwi niemożność pozostawania jego tutaj. Spragniony jest ideałów i wyższych wrażeń, a otacza go sama pospolitość i monotonia. Idealistą zresztą będąc do ascetyzmu skłonności nie posiada. Fakirem* ani kamedułą* zostać nie może. Jest on człowiekiem cywilizowanym i posiada potrzeby zaszczepione w niego wraz z cywilizacją: potrzeby uciech i rozrywek pewnego rzędu, tu do znalezienia niepodobnych. Dla braku wrażeń pracować nie mogąc, nie ma także żadnych przyjemności, a całe dnie przepędzać ,bez pracy i bez przyjemności jest to życie prawdziwe piekielne, od którego oszaleć można, nie tylko już ze zmartwienia i tęsknoty, ale z samej nudy… Unosił się. Od dawna już pracujące w nim niezadowolenie i zniecierpliwienie teraz, wobec oporu matki, grożącego ruiną jedynemu jego ratunkowemu planowi, nadwerężało w nim nawet zwykłą wykwintność form. Wyglądał daleko mniej żurnalowo niż zwykle. Z rękami w kieszeniach surduta pokój przebiegał; kilka razy gniewnie i niespokojnie własną swoją postać –Tu każdy – wołał – największy choćby idealista, najgenialniejszy artysta, przemienić się musi w opasłego wołu… Ciało prosperuje, a duch upada. Czuję w sobie okropną degrengoladę ducha… Prawdziwie i głęboko nieszczęśliwym jestem… Marnieję, ginę, wszystko, co jest we mnie wyższego, idealnego, przemienia się w żółć i tłuszcz!… Przy ostatnich światłach kończącego się dnia pani Andrzejowa ścigała wzrokiem gwałtowną przechadzkę syna po pokoju i wtedy dopiero, gdy przerwał się na chwilę potok jego wpółzgryźliwej, wpółżałosnej mowy głosem, który z dziwną trudnością wychodził z jej piersi, zauważyła: – Czy zachęty do tej pracy, której pragniesz, i do tej, której nie lubisz. niejakiego przynajmniej wynagrodzenia braków, na które się skarżysz, nie możesz znaleźć w uciechach serca?… Ja kiedyś je posiadałam, znam więc ich moc i wagę. Jesteś, Zygmuncie, bardzo szczęśliwie ożeniony. – Nie bardzo – sarknął. Tak cicho, że zaledwie mógł ją dosłyszeć, zapytała: – Czy nie kochasz, Klotyldy? Zakłopotany trochę, przechadzkę swą przerwał, stanął. – Owszem… owszem… mam dla niej przywiązanie… dużo przywiązania… ale nie wystarcza mi ona… do duchowych moich potrzeb nie dorosła… ta wieczna jej czułość i nieustanne paplanie… Z żywością mu przerwała: – Jest to dziecko, piękne, utalentowane i namiętnie cię kochające, dziecko, które w słońcu twojej miłości i przy świetle twego umysłu dojrzeć i rozwinąć się może. Nie tylko za szczęście, ale i za jej moralną przyszłość odpowiedzialnym jesteś… – Pardon! – przerwał – na pedagoga nie miałem powołania nigdy i do kształcenia żony mojej nie obowiązywałem się przed nikim. Ce n'est pas mon fait*. Jest się dobraną parą lub się nią nie jest. Voila! A jeżeli w tym wypadku są jakieś nierówności, ofiarą ich z pewnością jestem ja. Plecami do pokoju zwrócony stanął przed oknem, za którym słońce, już niewidzialne, zapalało nad drzewami parku szeroki pas różowy. Przez kilka minut panowało milczenie, które przerwał stłumiony głos pani Andrzejowej. Czuć w nim było zdejmującą ją niewysłowioną trwogę. – Zygmusiu, chodź do mnie… chodź tu… bliżej! A gdy o parę kroków od niej stanął, szeptem prawie mówić zaczęła: – Na wszystko, co kiedykolwiek nas z sobą łączyło, co kiedykolwiek kochałeś, proszę cię, abyś mi odpowiedział szczerze, zupełnie szczerze… Zlękłam się, widzisz, niezmiernie myśli, która do głowy mi przyszła… Uczułam niezmierny ciężar na sumieniu… Jednak pragnę wiedzieć prawdę, aby móc jasno rozpatrzeć się w położeniu i co jest jeszcze do naprawienia. naprawić, czego uniknąć można, uniknąć… Czyżbyś prawdziwie i stale kochał Justynę? Czyżby to uczucie było przyczyną tak prędkiego zobojętnienia twego dla Klotyldy? Czy… gdybym… zamiast zrażać, zachęcała cię była do ożenienia się z Justyną i gdyby ona była teraz twoją żoną, czułbyś się szczęśliwszym, mężniejszym, lepiej do życia i jego obowiązków uzbrojonym? Zapytań tych wysłuchał z trochę gorzkim, a trochę lekceważącym uśmiechem, po czym z rękami w kieszeniach i podniesionymi trochę ramionami przechadzkę po pokoju znowu rozpoczynając odpowiedział: – Bardzo wątpię. Wie mama, że rozczarowałem się do niej zupełnie. Zimna jest, przesądna, ograniczona, przybiera jakieś pozy bohaterki czy filozofki… Przy tym dziś właśnie zauważyłem, że ma takie zgrubiałe ręce i w ogóle wygląda więcej na prostą, hożą dziewkę niż na pannę z dobrego towarzystwa… Już też Klotylda daleko jest dla mnie stosowniejszą… bo delikatniejsza, staranniej wychowana i wcale ładny talent do muzyki posiada… wcale ładny… Tylko że ja dziwnie łatwo oswajam się ze wszystkim, a jak tylko oswoję się, zaraz mię nudzi… a depasse toute idee, jaki ja mam głód wrażeń… Prawdziwie, pod tym względem nienasycony jestem i dlatego właśnie w tej tutejszej monotonii ginę, marnieję, przepadam…
2iQ9R1. 401 420 402 116 363 272 255 157 238
napisz opowiadanie pod tytułem serce choćby na chwilę